Na początek mała autopromocja, przyznaje sama jej nie lubię. Ale.. A więc po żmudnej pracy (jasne, jasne) utworzyłam, nazwijmy to fanpage, z racji że nie znajduję innej nazwy, mojego bloga na facebook'u. Zapraszam do polubienia, bo wiem że niektórzy z was rzadko przglądają listę czytelniczą, a wiadomo facebook to facebook, czasem się tam zagląda :) Koniec autopromocji, przejdźmy to tematu tego posta, który swoją drogą jest z tych takich paplanin, więc jeśli macie chwilę :)
Wiecie co czasami trochę mi szkoda mojego bloga. I szkoda mi siebie. Bo zdaje sobie sprawę że chcąc czy nie chcąc popularną blogerką nie będę, ha. Nie chcę być kolejną z tych typowo Lifestylowych, żeby nie było, nic do nich nie mam ale jest ich już wystarczająco i całkiem dobrze im idzie. Mniej już tam nie trzeba. Poza tym chyba nie umiem pisać o czymś o czym pisać mi się nie chce, byleby tylko pisać i zadowalać innych. Więc jako tako na porażkę powinnam być nastawiona już z góry. Tyle że to nie takie proste. Bo każdy z nas lubi być doceniany i każdemu kto pisał chociaż raz prze głowę przeleciała myśl o blogu, blogu przez duże B. Tak tobie też.
Chyba nie za bardzo umiem radzić, jak zmienić życie. Czasem coś nabazgram ale to raczej nic sensownego tylko to co mi ślina na język przyniesie albo w tym przypadku ślina na palce uee. W sumie wiecie może i czasem podwieje trochę pod lifestyle ale to raczej w formie takiego pamiętniko-bazgrania :)
Historia z innej beczki. Była sobie, a właściwie wciąż jest. jedna z moich ulubionych blogerek, to ona wprowadziła mnie w świat podróży i marzeń, pokazała jak realizować swoje marzenia i jak żyć przez duże Ż. To ona zaraziła mnie pasją do podróży i to dzięki niej dowiedziałam się o programie Au Pair na który chcę wyjechać po maturze. Uwielbiam ją i uwielbiałam, wciąż niesamowicie mnie inspiruje. Jednak czasami byłam na nią po prostu wściekła, wiedziałam jak ogromną ma wiedzę a mimo to nie była skora do dzielenia się nią. Raz napisała nawet, że nigdy nie będzie jedną z tych wpływowych blogerek bo nie lubi radzić i pisać tych jakże wyczekiwanych postów typu 5 sposobów, 10 rzeczy itp. Lubimy je, bo wydaje nam się że ktoś nam chce przekazać receptę na sukces. A my oczywiście głupio w to wierzymy i czytamy z zapartym tchem. A na koniec okazuje się że tak naprawdę nikt nic nowego nie napisał i że dobrze o tym wszystkim wiemy.
Był taki czas kiedy czytałam dzień w dzień posty o tanim podróżowaniu, naczytałam sie ich masę, żaden z nich nie wniósł nic nowego i z każdego z nich wynikało dokładnie to samo, tyle że napisane innymi słowami. Nie twierdze, że ja nigdy czegoś takiego nie napisze. Nigdy nie mówię nie, może kiedyś mi się to spodoba i stwierdzę że mam wam do przekazania coś wartościowego, coś co może się wam przydać. Albo stanę się bufonem i uznam że jestem ekspertem w każdej dziedzinie. Skreślcie niepotrzebne. Ale teraz mnie to nie kręci, albo się nie znam.
Dziś miałam taki moment kiedy już prawie zabierałam się żeby napisać genialny post, który wydaje się taki inspirujący i wniesie do waszego życia takie przysłowiowe wielkie g :) Ale stwierdziłam hey Anka. Po co? Nie chce Ci się tego pisać to nie pisz, ten blog powstał dla ciebie, trochę też dla innych a trochę pod wpływem chwili dlatego nie pisz tego co pisać nie chcesz.
Nie jestem ignorantką dlatego nie powiem że nie zazdraszczam. Oj zazdraszczam czasami, taka głupia ludzka cecha. Patrzę na inne blogi które powstały wtedy co ten i mają więcej czytelników,w takich właśnie momentach zaczynam pisać tą notkę. Pamiętacie ten moment kiedy czytaliście czyjegoś bloga i stwierdziliście, kurde przecież ja te mogę. Bah i tak powstał wasz kawałek internetowego świata. Pewnie nie jest tak kolorowo jak się wydawało, bo popularny blog to kupa i jeszcze raz kupa, dla lepszego zaakcentowania, pracy. Halo odbiegam od tematu. Wracając. Jasne chciałabym być czytana, każdy kto pisze w pewnym momencie tego potrzebuje. Ale nie widzę sensu by pisać tylko pod ludzi, pod wyszukiwarki jak to mówią. Poczytalnym blogerem i tak nie będę :)
Piszę w pierwszej osobie liczby mnogiej więc chyba się trochę wymądrzam i plotę trzy po trzy i cztery po dziesiąte, ale proszę mi wybaczyć. Jestem młoda i głupia i czasami sama nie wiem o czym piszę i po co. Chyba tylko po to żeby później śmiać się sama z siebie, tak będę się śmiać kiedy już będę myśleć że jestem jednym z tych ekspertów. Oj nie wciąż nim nie będę.
Ciao chicos. :)