W oczekiwaniu na wypranie prania, zacznę pisać kolejną notkę. Bo cholibka Nowy rok mamy, nowa ja i te sprawy no wiecie. Tak sobie ostatnio w sumie myślałam o moich zeszlorocznych postanowieniach. Hahhaha. Włoski porzuciłam po tygodniu, słodycze zaczęłam jeść w USA jak szalona, Yogę porzuciłam zaraz po tym jak przekroczyłam próg samolotu który miał mnie zabrać na drugi koniec świata. Jedyne co mi się udało to Au Pair. But its good enough, jak to mówią.
Jakoś nigdy z Yosemite po drodze mi nie było, a bo to inne miejsca trzeba zobaczyć, a to się pracuje, a to inni pracują, a to auta nie ma. Ale udało się! Weekend przed moimi wakacjami, mroźny listopad. Pakujemy manatki w piątek wieczorem, namiot jest, koc, śpiwór, narciarska kurtka, podgrzewane majtki i jedziemy! Nie wiem ile razy już mówiłam jakie to ja mam szczęście do ludzi. Ale tym razem, wierzcie lub nie była to najlepsza ekipa w całym moim au pairkowym żywocie. Rozumieliśmy się dosłownie bez słów. Kiedy dojechaliśmy na miejsce o 2 w nocy, oczywiste było że rozpalamy ognisko i siedzimy przy nim chociaż przez chwilę. Poranek, kto by się tam spieszył 11 rano pobudka leniwe śniadanie. Bekon i jajka, czego chcieć więcej od życia. Kilka małych hików, wieczorne łapanie zachodu słońca zakończone niepowodzeniem i happy campers.
Ale zaczynając od początku, zatrzymaliśmy się przy nieznanym mi punkcie widokowym. I nawet jeśli hiku tam nie było, to my sobie go potrafiliśmy stworzyć haha
Jestem naprawdę dumna z tego zdjęcia, jedno z nielicznych gdzie potrafiłam uśmiechnąć się jak człowiek.
Ale zaczynając od początku, zatrzymaliśmy się przy nieznanym mi punkcie widokowym. I nawet jeśli hiku tam nie było, to my sobie go potrafiliśmy stworzyć haha
Jestem naprawdę dumna z tego zdjęcia, jedno z nielicznych gdzie potrafiłam uśmiechnąć się jak człowiek.
Przez tunel, przez barierkę do nieziemskiego widoku.
Pierwszego dnia szykowaliśmy się na większe hikowanie, ale trochę się plany pomieszały, bo wylądowaliśmy nie przy tych wodospadach co chcieliśmy..
Happy campers jak już wspominałam
Pierwszego dnia szykowaliśmy się na większe hikowanie, ale trochę się plany pomieszały, bo wylądowaliśmy nie przy tych wodospadach co chcieliśmy..
Happy campers jak już wspominałam
Niedziela zaczęła się pod hasłem duży hike! Więc ruszyliśmy, setki schodów umęczone kolana. Podołaliśmy.
Alee.. zaczęło się od śniadania. Poranki takie jak ten są naprawdę pricless.
I dotarliśmy na szczyt gdzie czekała zasłużona nagroda haha nieziemskie widoki i krakersy.
Wracam tam wracam już niedługo! To jest miłość bezwarunkowa.
Ciaoo!
Alee.. zaczęło się od śniadania. Poranki takie jak ten są naprawdę pricless.
I dotarliśmy na szczyt gdzie czekała zasłużona nagroda haha nieziemskie widoki i krakersy.
Wracam tam wracam już niedługo! To jest miłość bezwarunkowa.
Ciaoo!
Yosemite
12:22